
I wszystko się zmienia. Plany, praca, czas...
Wystarczy chwila nieuwagi, sekunda lekkomyślności by wszystkie misterne postanowienia i plany uległy radykalnej zmianie. Czas zatrzymuje się, ma inny kolor i smak. Bezradność staje się bardziej namacalna. Pryska złudzenie, że tyle mogę i jestem panem swojego życia. Jestem, albo byłam do tej jednej sekundy...
Upadek z roweru przy lekkomyślnym operowaniu telefonem (oczywiście w trakcie jazdy). Tego prędzej czy później należało się spodziewać. Moja holenderka, rower piękny ale mało stabilny, lubi mnie zrzucać gdy przesadzę z "odwagą". Tym razem skończyło się na stłuczeniach i zwichnięciu, niestety, prawej ręki... To dało mi sporo do myślenia i przyprawiło o nowy rodzaj lęku o utracenie możliwości wykonywania pracy... malowania... Każdy ruch teraz to ból i wysiłek, nawet pisanie na komputerze i klikanie myszką. Wszystkie gesty powolne i wymierzone do granicy ostrego szarpnięcia - czyli dalej STOP. Powoli wracam, ćwiczę. To dopiero cztery dni a ja już jestem niecierpliwa, kiedy będę mogła malować...
Dobrze, że ten portret skończyłam tuż przed wypadkiem. Był jego cichym świadkiem, ale może właśnie Anioł ochronił mnie przed gorszymi konsekwencjami gwałtownego zetknięcia się z asfaltem i krawężnikiem?
Na kilkanaście sekund zanim zaczęłam "bawić się" telefonem usłyszałam głos... "to nie jest bezpieczne, telefon spadnie i potłucze się, ty też.." Nie
posłuchałam. Słuchajcie swojego Anioła Stróża. On wie i chroni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz