Aniołowie moi...
Czasami z Wami trudniej, niż bez Was. Chociaż już nie wiem... Tak dawno nie było tego stanu że Was nie ma. Smutek, zmęczenie, naokoło, życie i ludzie wnoszą tyle zamieszania, zgrzytów, chcień-i-niechcień, że mam ochotę czasami rzucić wszystko i uciec. I tu się pojawiacie... Pokazujecie piękno, zapach, muśnięcie wiatru na policzku. I budzę się. Czuję i to jest ta niepowtarzalna chwila, ta, która już nigdy się nie zdarzy...
Noc, koty śpią, przeczytałam blog Mai i ból w piersiach od niemocy. Jak mam pomóc, jak ratować, jak wspierać? Pomóżcie, Aniołowie moi, sprawcie cud, bo przecież możecie. Nie dość cichej modlitwy, nie dość bólu bez słów... Potrzeba krzyczeć, prośby, błagania, całej energii duszy gdzieś ze światów odległych by stały się tu i teraz. Pomóżcie, bo możecie...
Niech za Waszą pomocą stanie się odwrócenie siły, która niszczy na siłę budującą. Niech bezmiar energii spływa jak deszcz majowy ciepły i życiodajny, niech energia kiełkuje jak kwiaty na żyznej ziemi. Sprawcie cud życia i ozdrowienia, bo taka jest Wasza siła... Ja proszę... Nie dla siebie, nie dla korzyści ale dla ważności istnienia Miłości na ziemi.... Ja proszę.... Wyproście u Boga szansę, którą daje w miłości swojej... Ja proszę... Aniołowie Moi Wszyscy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz